wtorek, 5 stycznia 2016

1.

-Ela, przecież możemy sobie z tym jakoś poradzić.. - mówił z nadzieją w głosie i doskonale wiedziałam, że może w jakimś stopniu udałoby się nam to wszystko pogodzić i mogłoby się udać, ale zdałam sobie sprawę z tego, że później będę cierpieć bardziej niż teraz, przy rozstaniu.
-Ja nie wiem czy chcesz na mnie tyle czekać. Kocham cię, ale wiem, że nie jestem w stanie ci dać wszystkiego, czego ode mnie oczekujesz, Alex. Wiem, że ty mnie też, ale nie zniosłabym myśli, że tylko się przy mnie męczysz albo że mnie zdradzasz. To koniec. - starałam się hamować zły napływające mi do oczu, a twarz Alexa przybrała jedną z jego dziwnych min, która tym razem przedstawiała niedowierzanie i ból.
-Więc wolisz to wszystko od razu zakończyć, bez żadnego okresu próbnego? Tak o?
-Dobrze wiesz, że to wszystko jest dla mnie milion razy trudniejsze niż dla ciebie czy kogokolwiek innego.
-Wiem, ale to nie oznacza, że nie możesz spróbować. Każdy ma prawo być szczęśliwym, nawet ty. Możemy znaleźć jakiś inny sposób..
-A czy ty byłbyś szczęśliwy ze mną? Samowystarczalny do końca życia? Wiesz dokładnie, że nie mogę ci dać tego, czego byś chciał i nawet żadna terapia tu nie pomoże, bo ja po prostu nie chcę. Nie potrafię. Taka już jestem. Sama się dziwię, że akurat tego chcę, ale nie będę się zmieniać na potrzeby innych. Nie będę się zmuszać do czegoś, co nie przynosi mi fizycznej przyjemności, a jedynie ból psychiczny. Kolejny raz już mówię, że żadna próba nie ma sensu, bo nic tak czy inaczej się nie zmieni. Ja się nie zmienię.. - schowałam twarz w dłoniach, marząc tylko o tym, żeby już sobie poszedł, bo jedynie, co mógłby ze mną ugrać to coraz większe poczucie winy i znienawidzenie siebie. Czekając na jego reakcję myślałam nad tym czy dobrze robię i wydała mi się to słuszna decyzja, mimo, że będę cholernie cierpieć do końca życia, bo naprawdę kocham tego człowieka. W tej chwili chciałam tylko, żeby to wszystko było wiele łatwiejsze, żebym to albo ja albo on się zmienił. Żebym mogła dać mu więcej od siebie, albo żeby on mniej ode mnie oczekiwał. I po ponownym spojrzeniu na tą sprawę z mojej strony utwierdziłam się w przekonaniu, że żadne z nas się nie zmieni. To słuszna decyzja.
Mój prawie idealny mężczyzna, którego właśnie tracę na swoje życzenie, podniósł się z kanapy i myślałam, że już chce sobie pójść, ale on wrócił się w moją stronę i mocno mnie pocałował. Po chwili spojrzał mi głęboko w oczy.
-Ty naprawdę nic nie czujesz.
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała.. to dlatego chcę to wszystko skończyć, zanim poczucie winy doszczętnie mnie zniszczy.
Stał tak na środku mojego salonu, nie wiedząc co zrobić. Ja poczułam się tak obco w moim ciele. Stałam się jakby więźniem swoich myśli. Sama już nie wiedziałam co jest prawdą, a co moim własnym urojeniem. Nie czułam się dobrze, chciałam tylko zostać sama i dalej wieść swoje nudne, pozbawione seksu, samotne życie, które mi od zawsze odpowiadało.
-Zadzwoń do mnie jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, wiesz że zrobiłbym dla ciebie wszystko. - skinęłam tylko głową, wiedząc, że i tak nie zadzwonię. I nie zadzwoniłam.